Vege i Hashi. Co wiemy, a czego nie wiemy?
Moje hashi-wege doświadczenie
Mój stosunek do mięsa od zawsze był raczej obojętny z wskazaniem na "Kurczaczek - yes, please". Wege- próba nie była dla mnie żadnym wielkim wyrzeczeniem toteż bez bólu podjęłam się wyzwania. Na bieżąco kontrolowałam swoje samopoczucie i przez pierwsze dwa tygodnie było naprawdę dobrze. Wjeżdżało dużo warzyw, kotlety z soczewicy, ciecierzyce, szpinaki i inne dobrości. Kontynuowałam chociaż powoli zaczęłam czuć się słabiej i dopadały mnie mocne spadki energii, nastroju, brak sił... Cóż, po kilku takich dniach postanowiłam zrezygnować. Naprawdę nie dlatego, że skusił mnie zapach mięsa, bo zupełnie mnie to nie jara, ale ze względu na to, że ewidentnie moja tarczyca nie polubiła tej zmiany. Zaczęło się robić mocno byle jak, Hashi-Ludzie wiedzą jak ;) Stąd zadecydowałam, że nie ma sensu ciągnąć czegoś co mi szkodzi dla idei, bo nie do tego zmierzamy. Ale, ale! Zaznaczam, że to że u mnie nie zadziałało, nie znaczy, że tak będzie u Was. Mimo, że starałam się zapewnić sobie potrzebne pierwiastki jedząc bogate w nie produkty, to najprawdopodobniej nie udało mi się wyrównać tego poziomu. Najbardziej znaczącym elementem tych niepełnych puzzli był tutaj fakt, że przez niedoczynność mam, jak pewnie wielu z Was, w ogóle problem z wchłanianiem żelaza, co sprawia, że co jakiś czas wpadam w anemię nawet jeśli codziennie zjadam główkę sałaty, pełnoziarniste wszystko. Problem w tym, że jednak żelazo hemowe, którego wchłanialność procentowo czterokrotnie przewyższa wchłanialność żelaza niehemowego dostępnego w wielu innych źródłach, znajdziemy właśnie w mięsie.
Oczywiście zawsze istnieje możliwość suplementowania żelaza i właściwie czegokolwiek co sobie wymyślicie, tabletkami. Istnieje ogromne prawdopodobieństwo, że moja próba nie zakończyłaby się tak szybko i nieszczęśliwie gdybym podjęła się takiego kroku. Był to jednak świadomy wybór i sto kolejnych razy postąpiłabym tak samo. Staram się ograniczać łykanie proszków do minimum i ta idea niestety wygrywa z niezaprzeczalnie szczytną ideą nie spożywania mięsa. Z opcją wege, póki co, pas.
Czy mięso gryzie Hashi?
Wychodząc już z mojej kuchni, przejdźmy się na spacer i zapytajmy co sądzą na ten temat inni.
Na korzyść obecności mięsa w diecie wypowiada się na przykład doświadczona ekspertka medycyny funkcjonalnej Amy Myers. Pani doktor obszernie wypowiada się na ten temat w książce pt. "Możesz wyleczyć choroby autoimmunologiczne" jak również na swoim kanale na youtube. W wypowiedziach polskich dietetyków (linki na końcu) możemy znaleźć potwierdzenie jej stanowiska. Głoszą oni, że
- Po pierwsze, diety wege są niezaprzeczalnie uboższe w jod.
- Po drugie, wszechobecna w takiej diecie soja absolutnie szkodzi. Jak się okazuje głównie jednak kobietom, ze względu na to, że są bardziej wrażliwe na tzw. substancje wolotwórcze.
- Po trzecie, jeśli nie dopilnujemy zbilansowania naszej diety, to przechodząc na diety wege okradamy się z dostępu do białka, wapnia, kwasów omega 3, cynku i witaminy B12. Zdecydowanie nie pomagamy sobie w walce z Hashimoto.
Pro wege przemawia fakt, że niedoczynność jak wiadomo, powoduje, że rośniemy i to niestety nie w górę (każdy kto sobie czasem puchnie niezależnie od tego ile ostatnio zjadł, zna ten ból), a przy diecie bezmięsnej znacznie łatwiej utrzymać BMI w ryzach.
Dominika Bielicka, której wywiadu możemy posłuchać w podcaście Karoliny Sobańskiej. [ Link w źródełku], opowiada o tym jak pokonała Hashimoto będąc na diecie roślinnej. Zaznacza jednak, że niekoniecznie samo odrzucenie mięsa było kluczowym czynnikiem.
Właśnie, tutaj przechodzimy do ważnego aspektu, który porusza również Dr. Izabella Wentz w swoich książkach-poradnikach na temat gaszenia stanu zapalnego, który przecież atakuje nam tarczycę, właśnie dietą. Odsyłam do jej artykułu dostępnego online (link na dole;). Najbardziej interesującym nas teraz wnioskiem jest to, że nie sama dieta bezmięsna pomogła komukolwiek w walce z Hashimoto, ale w przypadku osób na diecie wegańskiej, mamy już do czynienia z realnymi przypadkami. Tu zaczyna się robić ciekawie, bo okazuje się, że w ogóle nie chodzi o wykluczenie mięsa, ale o wykluczenie, czy też ograniczenie produktów prozapalnych, np. smaczne mleczko krówki Tasi. Akuku!
Chili:
- mięso samo w sobie nie szkodzi tarczycy
- brak mięsa może zaburzać pracę tarczycy
- istotne jest to, żeby mięcho było dobrej jakości, z pewnego źródła,
bo kiedy beztrosko wciągasz wysoko-przetworzonego burgerowego półgotowca z biedry, to prawdopodobieństwo, że robisz sobie krzywdę jest większe niż rozbieżność między Twoim najniższym i najwyższym rekordem w wyniku TSH (czarny humor jest w Hashimoto wysoce wskazany, dla rozładowania wiecznie towarzyszącego nam uczucia stresu ;)
- pierwiastki zawarte w produktach pochodzenia zwierzęcego można zastąpić suplementami, co nie spowoduje ubytku na zdrowiu tarczycy
- dieta eliminacyjna jest dobrą opcją przy schorzeniach tarczycy, ale wiemy już, że to nie mięso jest największym winowajcom naszego złego samopoczucia
Podsumowując, jeśli chcemy być wege, warto próbować. Musimy tylko liczyć się z łykaniem supli i tutaj już najlepiej pod okiem eksperta mocno pilnować, żeby nasza dieta była odpowiednio zbilansowana. Nie jest to jednak tak, że nie jedząc mięsa pomagamy swojej tarczycy. Niestety, nie tędy droga. Jest za to kilka innych produktów, które wypadałoby wykluczyć, ale o tym już następnym razem. ;)
Myśl na dziś:
"Jeśli usłyszysz wewnątrz siebie głos mówiący: nie możesz malować, to za wszelką cenę maluj, a ten głos ucichnie. "
~Vincent Van Gogh
Źródełko:
Dr Amy Myers: https://www.youtube.com/watch?v=xzWsw3wCl6s
Gdzie szukać żelaza: https://www.nowafarmacja.pl/blog/w-jakich-produktach-jest-najwiecej-zelaza
Dietetycy mówią: https://dietetycy.org.pl/wegetarianizm-a-choroby-tarczycy/
Dr Izabella Wentz: https://thyroidpharmacist.com/articles/vegan-diets-and-hashimotos/
Dominika Bielicka o swojej diecie wege: https://karolinasobanska.podbean.com/e/podcast-36-dominika-bielicka-o-diecie-roslinnej-przy-chorobie-tarczycy-i-hashimoto/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz